O tym jak miało być pięknie, ale nie było, bo żona okazała się być lesbijką. 9
Na pierwszy rzut oka typowa zamerykanizowana komedia romantyczna (mimo, że współproducentami są, obok Stanów zjednoczonych, Niemcy i Wielka Brytania). Ale nic bardziej mylnego! Fakt, film miejscami wieje kiczowatością, obtartymi frazesami i powielanymi schematami. Ale mimo wszystko zachowuje swój własny, niepowtarzalny styl.
"Gry weselne" to obraz bardzo plastyczny, płynnie przechodzący z jednej sceny w drugą, czysty technicznie i estetycznie. I nic nadto. Więc co mnie w nim zachwyca? Co sprawia, że wciąż do tego filmu wracam i zapewne będę wracać (jeśli nie oglądając, to przynajmniej przywołując na myśl pewne z niego sceny)?
Po pierwsze sam fakt, że scenarzystą i reżyserem, w jednej osobie, jest mężczyzna. Bo sam film jest stworzony dla kobiet (co podkreśla sam reżyser) i jednocześnie zadaje wielki cios męskiemu ego, które śmiertelnie boi się utraty swej przez wieki zdobywanej pozycji dominanta i zdobywcy damskich serc. Choć przyznać trzeba, że Heck, jeden z bohaterów filmu, bardzo dobrze sobie radzi z odejściem własnej żony, na dodatek do innej kobiety. I nawet na dobre mu to wychodzi.
Drugą rzeczą, która mnie tak zachwyca w tym filmie, to ten nieodparty urok kina brytyjskiego, tak bliskiego i jednocześnie tak odległego amerykańskim (super)produkcjom. Jesteśmy wprowadzeni w świat ciasnych, dusznych, londyńskich uroków, które wciąż nie tracą na swym pięknie od czasów, już kultowego filmu "Cztery wesela i pogrzeb". I to nie jest jedyna zbieżność tych filmów - inną rzeczą łączącą oba te filmy jest specyficzny humor tego wyspiarskiego kraju położonego nad Tamizą.
"Gry weselne" mogą się również poszczycić znakomitą grą aktorską. W szczególności na uwagę zasługują tu trzej aktorzy: Lena Headey, wcielająca się w pełni świadomą swej orientacji lesbijkę, Luce; Piper Parabo - Rachel - świeżo upieczoną żonę, której myśli i serce zamiast do męża, kierują się w stronę Luce, jak i Anthony Head (znany głównie z serialu "Buffy: Postrach wampirów") tu grający sfrustrowanego i zawiedzionego życiem ojca panny młodej.
Film, w swej naiwności i prostolijności, jest obrazem, który dość mocno odbiega od panującej rzeczywistości, a już tym bardziej realiów naszego kraju, ale nikt nie mówił, że film ma być odbiciem panującej brutalności i braku zrozumienia dla innych ludzi. Czasami dobrze jest uciec w świat fantazji i marzeń i pomyśleć, że przecież tak może być.
[6/10] Może być – Na początku śmieszny ale lesbijski finał mnie ani bawi ani kręci.